Recenzja Beyerdynamic BTA - bezprzewodowe premium od Niemców

image

Całkiem niedawno przedstawiłem Wam bezprzewodowe słuchawki Beyerdynamic Byron BT. Ale jest też wersja premium Byrona, zwana BTA, o której teraz będziemy mówić.

Pakiet

Zestaw nie różni się prawie niczym od Byrona BT, którego recenzja była niedawno na kanale.

Tylko tutaj jest też stacja dokująca do ładowania. Cóż ten nie dodaje wiele wygody, ale ładnie wygląda. W przeciwnym razie wszystko jest takie samo: futerał, poduszki na uszy, ochraniacze na chrząstki, papiery i szpilka na ubrania.

Projekt

Cóż, rodzaj premii powinien być, prawda? Cóż, nie jest. Bardziej podobały mi się zwykłe Byron BT, choć też nie są szczególnie modne. Mamy tu kubki ze szczotkowanego metalu i chromowany pierścień, płaski kabel i dziwny pilot z pinami dokującymi na spodzie. W uszach wyglądają jak najpopularniejsze bezprzewodowe wkładki douszne - Ergo czy Beyerdynamic, choć metka Beyerdynamic jest. Trzeba jednak zrozumieć, że są one bezprzewodowe, a rozmiar jest naprawdę niewielki jak na takie modele i można za to wiele wybaczyć.

Ergonomia

Wow, ta część o ergonomii naprawdę do mnie dotarła. Jeden - ciągle wypadały mi z uszu. Drugim jest to, że jeśli chcemy zmienić poduszki nauszne, to właściwie z łatwością można je rozerwać. Mocowanie jest tu szalenie niefortunne, trzymając mocno podstawę i pozwalając z łatwością rozerwać miejsce, w którym łączy się poduszka ucha i sam cylinder mocujący. Dla mnie to był po prostu nonsens! W słuchawkach za 200 dolarów takie wady. Cóż, na plus należy zaliczyć, że pilot jest bardzo udany pod względem ergonomii i ma wyraźny i przyjemny skok klawiszy. No i znów należy wspomnieć o minimalnych rozmiarach i wadze - słuchawek naprawdę prawie nie czuć w uszach.

Funkcjonalność, łączność

Połączenie bezprzewodowe odbywa się za pośrednictwem Bluetooth 4.2. Są komunikaty głosowe, które informują o stanie baterii, trybach, włączeniu i wyłączeniu.

Dźwięk

Phew! Tutaj, dzięki Bogu, dźwięk jest w porządku. BTA kosztują 200 dolarów i grają za 200 dolarów. Pierwsze co można usłyszeć na początku to pewna suchość dźwięku, ale gdy zaczniemy słyszeć różnego rodzaju dźwięki, detale, nietypowe niuanse wokalne, zechcemy wybaczyć słuchawkom, a nawet kasowym poduszkom nausznym. Dźwięk spodoba się osobom ceniącym równowagę i naturalność, nie ma nadmiaru basu, a średnica i góra są fajne, choć ta ostatnia czasem tnie uszy na przesterowanych utworach.

AptX jest wspierany na tych urządzeniach, które działają na procesorach Qualcomm, ale słuchawki grają dobrze także na iPhone 6s - wspierane jest AAC, czego nie miał BT. I tak, to coś pozwala usłyszeć dźwięk wyższej jakości. Obróbką dźwięku zajmuje się procesor DSP, który faktycznie zapewnia naturalność dźwięku.

Bardzo podobało mi się jak grali Maroon 5, Rixton, Bastille, The Vamps, One Republic, Imagine Dragons i tym podobne. Niektóre ciężkie rzeczy, jak ostatni album Papa Roach, były naprawdę dobre, zwłaszcza perkusja i elektroniczne intra. A w ogóle to spodobał mi się bas, który jest jędrny i napompowany, prawie taki jaki powinien być w słuchawkach za takie pieniądze.

Z prawymi poduszkami usznymi izolacja akustyczna jest dobra, ale nie idealna - słychać wysokie dźwięki, co mnie czasem wkurza.

Autonomia

Beyerdynamic BTA trzymają ładunek podczas słuchania muzyki przy średniej głośności przez około 7-8 godzin, co w zasadzie nie jest zbyt wysokim wynikiem. Ale patrzysz na minimalne rozmiary słuchawek i od razu staje się jasne, że to bardzo fajna sprawa - nie ma dla Ciebie ogromnych misek czy rogów.

Wynik końcowy

Z jednej strony mamy delikatne poduszki nauszne, ale z drugiej świetny dźwięk, AAC, dobrą ergonomię i stylowy design mimo całego industrialu. Jeśli nie dotkniemy nauszników, mamy do czynienia z bardzo przyzwoitymi słuchawkami bezprzewodowymi.

Maxim Spivak Specjalnie dla Portativ.ua