Mało kto chce nosić przy sobie dwa gadżety, jeśli funkcjonalność jednego jest zdublowana w drugim. To jest główny problem z dzisiejszymi odtwarzaczami audio: dzisiejsze smartfony są w większości całkiem sprawne w obsłudze muzyki. Istnieją jednak dwie klasy przenośnych odtwarzaczy muzycznych, które kontynuują swoją udaną walkę o miejsce pod słońcem. To małe i lekkie urządzenia sportowe (do joggingu głównie) oraz mocno obciążeni układami przyjaciele wybrednych audiofilów.
Te ostatnie są w większości domeną chińskich producentów, ponieważ rzadkie urządzenia przenośne, zdolne do uzyskania dźwięku Hi-Fi, wykonane przez znanych producentów, są niebotycznie drogie. Co więcej, nawet chińskie źródła dźwięku o kieszonkowej jakości są dość drogie jak na standardy przeciętnego użytkownika. Ale pewnego dnia (ten "jeden dzień" był bardzo niedawno) przyszedł FiiO X3, pomysł firmy specjalizującej się w DAC-ach i wzmacniaczach dźwięku dla gadżetów typu wearable. Ten godny polecenia odtwarzacz jako pierwszy zaprezentował dźwięk Hi-Fi w przedziale cenowym poniżej 300 dolarów. To prawda, na FiiO X3 spadły fale krytyki ze strony wytrawnych audiofilów. Z kolei FiiO X3 rozbudził w wielu słuchaczach miłość do prawdziwie wysokiej jakości dźwięku. Potem do głosu doszli inni chińscy gracze i producenci wzmacniaczy. Światło ujrzały "budżetowe" odtwarzacze iBasso DX50 oraz iHIFI 760. Pierwszy z nich jest schematycznie bardzo podobny do FiiO X3. Niemniej jednak daleko im do bliźniaków.
Brązowe pudełko nie zdradza nic o zawartości. Łatwo jednak udekorować go jako pudełko na prezent i przewiązać świąteczną wstążką. W środku znajduje się odtwarzacz, aksamitna nieco twarda torba transportowa, kabel MicroUSB oraz kabel koncentryczny (RCA - monoTRS). Do tego dochodzi jeszcze osłona ekranu.
Nowa generacja odtwarzaczy hi-fi odeszła nieco od swojego pierwotnie brutalnego wyglądu: DX50 nie wygląda już jak całkowicie metalowy, bezkształtny instrument przypadkowego morderstwa, jak niektórzy jego przodkowie.
To cywilizowana jednostka, której daleko do gigantycznego, szczotkowanego metalu o pionowej fakturze, ważącego 140 gramów.
Jest nieco grubszy i nieco szerszy od swojego głównego rywala - FiiO X3. Ten drugi jest jednak znacznie węższy, więc wygodniej jest go obsługiwać jedną ręką. Chociaż tutaj kwestia jest dyskusyjna, bo zawodnicy bardzo różnią się od siebie pod względem kontroli. DX50 posiada dotykowy ekran z matrycą IPS. Reaguje doskonale, a każdy użytkownik smartfona bez problemu zrozumie menu i ustawienia. Ponadto menu jest zrusyfikowane (choć nie wszędzie w najlepszy sposób). Na szczęście iBasso wyposażyło swoje dziecko w fizyczne przyciski.
Główne z nich znajdują się pod ekranem (play/pauza i przewijanie). Mały przycisk zasilania i przełącznik toggle umieszczono na lewym boku, a kontrolę dźwięku - na prawym.
Byłem dobry w operowaniu odtwarzaczem na ślepo, gdy miałem go w kieszeni. W przeciwieństwie do FiiO X3, do którego tajemniczego ukośnego układu przycisków trzeba było się długo przyzwyczajać. Prawda, zwykle odtwarzacz będzie leżał w kieszeni do góry nogami, bo gniazdo słuchawkowe, podobnie jak wyjście liniowe, znajduje się na dolnej krawędzi. Jest to chyba najpoważniejsza wada ergonomiczna odtwarzacza.
Obok gniazda audio mieszka przełącznik trybu pracy wzmacniacza. Na górnej krawędzi znajduje się wyjście RCA, USB oraz slot na karty microSD.
Interfejs jest minimalistyczny. Pozwala na sortowanie utworów według wykonawcy, albumu i gatunku. Nagrania mogą być odtwarzane z pamięci wewnętrznej (jej 8 gigabajtów), karty zewnętrznej oraz urządzenia podłączonego przez USB-OTG (energooszczędny dysk twardy lub pendrive). Nieoczekiwanie doceniłem też dotykowe sterowanie: zmiana ustawień, wyszukiwanie albumów, a zwłaszcza - regulacja dźwięku ośmiopasmowym equalizerem - naprawdę wygodne. Tagi i tytuły w cyrylicy są wyświetlane poprawnie, choć w CUE: są problemy z kodowaniem i wyborem z listy. Mam szczerą nadzieję, że kolejne wersje firmware'u naprawią ten błąd. Natomiast odtwarzanie bez pauz działa prawidłowo. Najważniejsze, aby nie zapomnieć o włączeniu go w menu. Odtwarzacz obsługuje ustawienia oszczędzania energii. Tutaj można zmienić czas automatycznego wyłączania podświetlenia i wybrać jasność wyświetlacza. To co mnie uderzyło to fakt, że dźwięk jest regulowany w zakresie od 1 do 255. Moim zdaniem pierwszy raz widzę tak szczegółową gradację! Odtwarzacz w ostatnim zainstalowanym firmware nie zamarzał, występowały jedynie sporadyczne lagi przy przełączaniu na kolejny utwór.
Dźwięk odtwarzacza jest bardzo dobry, dla początkującego audiofila nie potrzeba więcej: płynne AFC, szeroka scena, imponująca szczegółowość. W przypadku słuchawek monitorowych dźwięk ma neutralną barwę, choć słychać pewien brak na górnej krawędzi basu, przez co górne częstotliwości wybijają się nieco bardziej niż bym chciał i w niektórych przypadkach mogą obić uszy. Wydaje mi się, że ci, którzy wolą dźwięk armaturowy od dynamicznego, będą bardziej zadowoleni niż inni. A ze słuchawkami armaturowymi, takimi jak Sony XBA-3, iBasso DX50 brzmi bardzo dobrze (i o rzędy wielkości lepiej niż FiiO X3). Podobało mi się połączenie odtwarzacza i słuchawek Beyerdynamic DT 770 PRO LTD o wysokiej impedancji (250 Ohm): każdy instrument orkiestry symfonicznej w dobrym nagraniu można poczuć, jakby się siedziało w drugim lub trzecim rzędzie parteru. Za scenę i szczegółowość, dzięki przyzwoitemu wbudowanemu wzmacniaczowi. Niemniej jednak brak górnego basu może być lekko odczuwalny w dynamicznej muzyce, a taka neutralność nie każdemu przypadnie do gustu. Ja na przykład preferuję bardziej muzykalne, ciepłe brzmienie i w tym sensie wolę FiiO X3 sparowane ze słuchawkami nie basowymi, co zmniejsza wpływ rozmytego basu tego odtwarzacza. FiiO X3 ma mniej szczegółów, ciaśniejszą scenę i dudniący, dziarski bas, natomiast iBasso DX50 jest "bardziej płaski", z większą ilością szczegółów i szerszą sceną, ale z lekkim brakiem dynamiki. Przy okazji, jeśli lubisz słuchać muzyki z odtwarzacza w tym samym czasie co ktoś inny, powinieneś wiedzieć, że DX50 wysyła dźwięk jednocześnie do wyjścia liniowego (bez wzmocnienia, choć) i słuchawkowego.
Odtwarzanie nagrań FLAC przy maksymalnej głośności i maksymalnym wzmocnieniu wyczerpało baterię odtwarzacza (2100mAh) w nieco ponad 14 godzin. Ładuje się z portu USB laptopa zaskakująco szybko: w ciągu zaledwie kilku godzin. To bardzo dobry wynik, zwłaszcza biorąc pod uwagę, że w zestawie nie ma ładowarki.
Myślę, że początkujący audiofil będzie w pełni zadowolony z tego odtwarzacza. Nie jest zbyt duży i ciężki, ma przystępną cenę (jak na klasę Hi-Fi), dość przyjazne sterowanie i intuicyjny interfejs. Odtwarzacz obsługuje zewnętrzne karty pamięci oraz USB-OTG. Dźwięk wydaje się magiczny po każdym dobrym, ale nie Hi-Fi odtwarzaczu, odtwarzacz może być używany zarówno ze słuchawkami o niskiej jak i wysokiej impedancji. Jeśli porównać go z jego najbliższym konkurentem FiiO X3, to faktycznie różnica w brzmieniu między nimi nie jest tak duża, jak mogłoby się wydawać z odpowiedniego akapitu. Nie polecam ani jednego ani drugiego, należy ich posłuchać dokładnie i z różnymi słuchawkami i zdecydować, który wolimy. Firmware iBasso DX50 jest stale aktualizowany, a wraz z nim poprawiane są pewne niedoskonałości nie tylko w interfejsie (jak obsługa CUE), ale czasem w brzmieniu.
3 powody, dla których warto kupić iBasso DX50
3 powody, dla których nie warto kupować iBasso DX50
Recenzja na podstawie http://gagadget.com